Na wczoraj umówionych miałem osób cztery. Czterech pasażerów na wędrówkę po niebie, każdy po półtorej godzinki, razem planowałem polatać godzin 6.
Dwa bloki, każdy po 4 godziny rezerwacji.
Ponieważ obecnie trwają mistrzostwa szybowcowe w Lesznie, latanie do Boszkowa nad jeziorko, które jest 11 mil na północny zachód od lotniska w Lesznie, jest jak pchanie się w autobus lini 69 o 15.30 – nie dziękuję – postoję, pójdę piechotą.
Trasę na półtorej godzinki lotu zmodernizowałem, i zawiera ona nadal wizytę w Świebodzinie, ale w dolocie tam odwiedzam jezioro w Zbąszyniu, a na powrocie jest autostrada a2, Trzciel, na północ – znów nad jeziorkami, do doliny Warty, i tamtędy na Poznań (można w to włączyć jeszcze zameczek w Stobnicy znany szerzej jako „zamek bzdura Kulczyka” oraz niski przelot nad lotniskiem w Babimoście.
Dla moich pasażerów, to śliczna i widokowa trasa, dla mnie to zawsze praktyka podejść, komunikacji, orientacji – oraz ogarniania w czasie rzeczywistym samolotu, radia, i potrzeb pasażera.
Wszystko fajnie, ale w niedziele dowiaduje się, że w Diamondzie, ktoś uszkodził stacyjkę. Pięknie.
Dowiaduje się rownież, że z porannego bloku w poniedziałek – w związku z tym – lipa. Pozostaje blok popołudniowy i to pod znakiem zapytania.
Potwierdzenie rozwiązania problemu ze stacyjką samolotu otrzymuje wczoraj o godzinie 12.41, co okazuje się zbyt późnym potwierdzeniem lotu dla mojego pierwszego pasażera z bloku popołudniowego, zostaje więc z jednym lotem na wczorajsze popołudnie.
Ciągając Diamond’a za wodzidło po płycie EPPO po paliwo.
Czasu przed lotem mam sporo, ogarniam więc przegląd samolotu, tankowanie, plan lotu składam bez pośpiechu i czekam.
Wylot 17.30, powrót 19.00. Jeden pasażer, znajoma znajomego, chce zobaczyć jak to jest na niebie.
Atis czyta wiatr w osi pasa 300 stopni 14 węzłów, w TAF w porywach 25. Cavok.
Ze Diamondem doświadczeń mam 6,5 godziny. To bardziej niż Tecnam Sira, wymagający samolot. Cięższy, z większym skrzydłem, i z zupełnie mułowatym silnikiem diesla – w porównaniu do iskrowego rotaxa z 600 kg Tecnama.
Poza tym w Diamondzie: Świetna awionika, IFR cert, co i tak poza moja licencją.
Lecimy, dziewczyna super zadowolona, uśmiechnięta i ja z tego powodu rownież.
widoczki widoczki – to się nigdy nie nudzi
Powrót do Poznania, podejście z lewym kręgiem do 28, lądowanie, buja przed pasem, zbyt wysokie wyrównanie nad pasem, wiatr 16 węzłów, klapy take-off, duża prędkość – i jak żem sadziłem, że już usiądę, to odbiło mnie od pasa.
Co się dziwić, klapy do startu, prędkość ponad prędkość rotacji, i wiatr w dziób – jasne że się oderwie jak zbyt wysoko na te warunki, samolot, na pas siądzie.
Joya trzymam miedzy nogami w bezruchu, nie oddaje i czekam. Kolejne przyziemienie, a tu od pasa odbija mnie ponownie. I to jeszcze mocnej.
Oj nie dobrze, nie czekam na następny „hop” od pasa, tylko gas full power (throttle poprawnie 😉 i zgłaszam na wieże „go around.”
Dla Wiezy EPPO, nie ma z tym żadnego problemu. Pada zapytanie jaki krąg do pasa 28 sobie życzę – prawy czy lewy – tu chce podziękować Panu z wieży – bo nic nie narzucił – thx Buddy! 💪👍♥️-
Wybieram krąg prawy, bo jakby on jest – dla nas uczniów Smart Aviation – bardziej naturalny.
Kolejne podejście, lądowanie – te jest lepsze, bardziej płaskie, wolniejsze, lądujemy już bez większego problemu – zaś z budującym się – w podejściu do lądowania – stresem.
Człowiek zbudowany jak ja, mimo, że ma do wykonania zadanie, i dopiero po jego wykonaniu, znany jest „outcome” z którego wychodzi, co jest do zrobienia dalej …człowiek …zbudowany jak ja …zaczyna zastanawiać się czy to drugie podejście będzie ostatnie, a jeżeli nie, to co dalej.
To myślenie trzeba wtedy wyłączyć i zrobić najpierw to co do zrobienia jest.
Odejścia na drugi krąg ćwiczyłem z Tomkiem, w Zborowie, z marcu, i oczywiście na Tecnamie.
To nie jest skomplikowana procedura. Fajnie, że były. Bo umiem.
Co mnie zmartwiło to zapytanie z wieży, co było przyczyna nietrafionego lądowania. Skoro jest pytanie, to jest odpowiedz, ale pewnie i jest tabelka w której taka odpowiedz ląduje.
Fajnie, że na drugi krąg odszedłem, dwóch instruktorów uznało to za bardzo dobrą decyzje – co cieszy również mnie.
Co do tabelki, czy raportów pisanych na wieży, wczoraj, przy – właściwie – po -moim odlocie, za mną z pasa – bez zgody wieży w powietrze wyrwał się inny samolot – 15.30 UTC, komunikacja liveATC, do odsłuchania poniżej. W taką tabelkę, do takiego raportu z pewnością bym nie chciał.
Co do laszowania – 2 godzin – diamonda. Dla mnie po 8 godzinach latania nim, one nadal trwa. Nadal się go uczę i świetnie!